— Zatrzymanie każdego ściganego to kwestia czasu. Nie ma ludzi niewidzialnych. Ktoś w końcu wyjdzie z kryjówki, nawiąże kontakt z rodziną, zadzwoni do kogoś. A policjanci powinni ten moment wykorzystać — mówi w rozmowie z Onetem były członek “łowców cieni”, czyli specjalnej policyjnej grupy ds. poszukiwań. Z nieoficjalnych informacji wynika, że to właśnie oni zaangażowali się w ściganie Marcina Romanowskiego, który jest już na Węgrzech i uzyskał tam azyl polityczny.