— On w operacjach na robocie nie miał żadnego doświadczenia. Pacjenci byli królikami doświadczalnymi. Z racji swojej funkcji uważał, że mu wszystko wolno — zeznał w sądzie lekarz Paweł Wisz, specjalista od operacji urologicznych przy użyciu robota da Vinci. Stwierdził, że gdy pracował w szpitalu klinicznym w Rzeszowie, pacjentów onkologicznych operował także ówczesny dyrektor lecznicy, choć nie znał się na obsłudze zaawansowanego technicznie robota. W efekcie wiele operacji miało być nieudanych. Sześciu na dziesięciu chorych, zamiast być wyleczonych, wychodziło ze szpitala z nowotworem.