Wiedzieliśmy, że długo nie wytrzyma. Znamy prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana “Godzillę” Święczkowskiego dobre dwie dekady. I gotowi byliśmy się założyć, że prędzej czy później jego dzika, dżunglowa natura da o sobie znać. Jako szef ABW w pierwszych rządach PiS szalał bez opamiętania. To na jego rozkaz prowadzona była tragiczna operacja zatrzymania byłej minister budownictwa Barbary Blidy (SLD), która skończyła się jej śmiercią — za co nigdy Święczkowski ani żaden z jego pomagierów nie odpowiedział. Za drugich rządów PiS kierował Prokuraturą Krajową. Okazał się wówczas postacią trójwymiarową, od trzech “D”: degradacje, delegacje, dyscyplinarki. Degradacje, bo potrafił z niejasnych powodów przenosić doświadczonych prokuratorów do jednostek najniższego szczebla. Delegacje, bo zsyłał prokuratorów do pracy w miejsca odległe od ich domów — próbując zmusić do odejścia. Wreszcie, dyscyplinarki, bo uwielbiał rządzić karami. Jako szef TK “Godzilla” wytrzymał niecałe dwa miesiące. Właśnie oznajmił, że w Polsce trwa zamach stanu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *